Czas najwyższy na szczyt :D
Podczas tworzenia kosztorysu uzgodniliśmy, że jedyne ekipy którym zlecimy prace to cieśla – dekarz, hydraulik, elektryk (tylko do podłączenia skrzynki w domu), ludzie od wylewek i tynków. Resztę prac wykonujemy sami. Jak dotąd wszystko się sprawdza. Na początek października umówiony był już facet od więźby dachowej podczas gdy my na początku września mamy wylany 11 dniowy strop. Obficie polewany 2 razy dziennie wodą. Wyczekaliśmy jeszcze 11 dni (22 dni od wylania stropu), nie odstemplowując, przystąpiliśmy do wznoszenia ścianek kolankowych. Samo murowanie ścianek zajęło ok. 1 dni. Na drugi dzień zaszalowialiśmy słupki od ściany kolankowej. Nasz ściana to 30 cm, wykonaliśmy słupek 24 cm chowając go za 6 cm Ytongiem. Każdy się dziwi dlaczego nie mamy słupków wzmacniających :D. Słupki zalewane były ręcznie, tzn. tata przygotowywał beton, ja woziłem taczką i wciągałem, za pomocą liny i wiaderek, beton na strop. Poszło 12 –13 worków cementu. Sporo kruszywa (takie małe kamyczki) i piachu. Tydzień później przystąpiliśmy do zbrojenia i szalowania górnego wieńca. Ten wieniec również wylewaliśmy sami. Poszło 20-21 worków cementu pełno piachu i kruszywa. Wciąganie tego nie było już tak „przyjemne” jak poprzednio szczególnie przy ostatnich workach.
W trakcie kolejnego tygodnia jedz iłem po pracy na budowę i wrzucałem bloczki Ytonga na strop na początku na rusztowanie, potem z rusztowania przez otwór w stropie na sam strop.
W kolejną sobotę przystąpiliśmy do murowania szczytów. Murowanie całkiem przyjemne. O wyrównaniu skosów Ytongiem i izolacji ich styropianem opowiem następnym razem.
Tak wyglądał nasz domek przygotowany pod montaż więźby dachowej.
Ja na tle domku podczas opalania :P
Tata, jako najbardziej słuszna osoba zakłada wieche :D